25 czerwca 2010

Rozdział 33, Szpitalnie (9) czyli o tym, że człowiek może być przedmiotem

Wyjeżdżamy do góry. Szyny przywołujące windę do porządku pozwalają nam zatrzymać się najwyżej. Szczęśliwy po bezbolesnym zabiegu nagle zdałem sobie sprawę, że jestem wciąż rzeczą. Na wpół nieruchomą rzeczą. W tym przypadku myśl była bezradna i nie miała wpływu na przebieg członków. W takim stanie zostałem dostarczony do sali, gdzie przywitał mnie monolog wciąż aktywnego telewizora. Gdy podjechaliśmy do łóżka, zostałem poproszony o to, by za pomocą rąk przerzucić nieruchomą rzecz, która wciąż była mną. Oparłem się bezpiecznie o białą płaszczyznę i pociągnąłem za sobą zastygłe ciało. Naskoczyło za mną i ułożyło się bezpiecznie pośrodku. Od tej chwili byłem przykuty do łóżka.

W sali przywitał mnie monolog wciąż aktywnego telewizora.

Leżałem i mimo wciąż wdzierającego się krzyku postaci umieszczonych wysoko przy suficie, zacząłem się zastanawiać nad kondycją samego siebie i człowieka w ogóle. Wystarczyły dwie iniekcje, by ze sprawnego mężczyzny uczynić worek ziemniaków. To zastanawiające jak można z ciała ludzkiego w tak łatwy sposób zrobić rzecz. Rzecz nieruchomą i ograniczającą samą siebie. Nie byłem przecież już tym samym, co wcześniej. Nie byłem już nieskrępowanym człowieczym ruchem. Byłem skazany na samego siebie, a przynajmniej na siebie będącego pod działaniem środków farmakologicznych. Pewnie niektórzy mogą się oburzyć w tej chwili i powiedzieć, że upośledzenie ciała, nie tylko chwilowe, ale nawet stałe, nie jest redukcją człowieka do rzeczy, bo oprócz cielesnej powłoki człowiek ma strukturę niematerialną, psychiczną. Potrafi odczuwać i myśleć, mieć różnorodne stany umysłu w różnym czasie. I to właśnie naznacza go wyższością nad tylko materialnymi strukturami, czyni go czymś więcej, czyni go człowiekiem. Myśl potrafi być nieograniczona, to prawda. Jednak myśl krąży tylko w świecie niematerialnym i dopiero ciało daje myśli możliwości wpływu na świat materialny. Myśl bez ciała jest myślą w próżni i jałową. Pozbawiona jest bowiem działania. W ten sposób byłem rzeczą, choć naznaczoną mentalnym i świadomym pierwiastkiem. Jedynym, co mnie od rzeczy różniło było to, że byłem świadom tego, że byłem rzeczą. Jedynym, ale może właśnie tym, co jest najważniejsze? Zapewne. Jednak w tej chwili nie to było dla mnie istotne.

Zacząłem się zastanawiać nad kondycją samego siebie.

Człowiek pozbawiony zdolności chodzenia najbardziej na świecie pragnie, nie myśleć i uczestniczyć w sferze umysłu, ale chodzić. Nic dla niego nie liczy się tak bardzo, jak właśnie ta prosta czynność. Wszystko schodzi na plan dalszy i nabiera zupełnie innego znaczenia. I tak było wówczas i ze mną. Leżałem, lecz w myśli chodziłem już zaznaczając swoją obecność wszędzie wokół. Myśl jednak nie satysfakcjonowała mnie zupełnie. Począłem siłować się z własną bezsilnością i próbowałem poruszyć się wyrywając z bezruchu. Próbowałem uczynić z nieruchomej rzeczy ośrodek ruchomej cielesności. Zabrałem się za mnie powyżej pasa i dźwigałem siebie na przekór rzeczy. Górna część ciała była aktywna, dlatego z jej pomocą sięgałem głową coraz wyżej i wyżej. Chciałem usiąść. Byłem w pół-drodze. Z nieruchomej rzeczy stawał się ruch. Wtem jednak moje starania spełzły na niczym. Zostałem zauważony przez przechodzącą przypadkiem pielęgniarkę, która przywołała mnie do porządku:
-Proszę się położyć i nie podnosić!!! Trzeba przeleżeć przez 12 godzin, aż działanie leków znieczulających przeminie. Wtedy dopiero można wstać!!!
Nie miałem wyjścia i bezsilnie opadłem w morderczy uścisk poduszki, która czekała tylko by wskazać mi moje miejsce. Miejsce w jej czeluściach. Najbliższe godziny miały okazać czy słuszność pozostanie na dłużej w jej beznamiętnych białych kształtach.

Z nieruchomej rzeczy stawał się ruch.

22 czerwca 2010

Kalendarz na Czerwiec 2010 r.