4 maja 2010

Rozdział 27, Szpitalnie (4)

Grzegorz Dziwaczny spędził w szpitalu dopiero połowę dnia, a było już kilka sytuacji, jakich nie mógł się nadziwić. A to dopiero początek. Nadeszła godzina obiadu, 13., która przyniosła ze sobą nową niespodziankę. Z długiego jak tuba korytarza dało się słyszeć odgłosy brzęczących talerzy i garnków wiezionych na wózku pchanego przez panią kucharkę. Hałas się nasilił, a wraz z nim żwawsze i donioślejsze głosy pacjentów. Czas na danie obiadowe - pachnący i przyrumieniony kotlet mielony z surówką i ziemniakami. Porcje małe, lecz z uwagi na warunki szpitalne - wystarczające. I tu kolejna niespodzianka zaskoczyła Dziwacznego. Okazało się, że z racji tego, że jest przed zabiegiem, a więc nie w pełni obiektem leczenia szpitalnego, pełna porcja obiadowa Dziwacznemu nie przysługuje! Obszedł się on smakiem, a w ramach pocieszenia otrzymał talerz grysiku, do którego udało mu się zdobyć nieoficjalnie od sympatycznej pani kucharki pół bułeczki pokrojonej w plastry. Takie menu miał do dyspozycji nowo przyjęty hospitant leczniczej placówki, i przyjął je bez słowa sprzeciwu, co otworzyło przed nim perspektywę zupełnie nowego, bo dziwnego, świata.

Nowe menu było kolejną niespodzianką.

Kasza manna zadziałała kojąco i uspokajająco, powodując w organizmie Dziwacznego pewien pozorny dyskomfort, a mianowicie ssanie w żołądku, pragnącego zakomunikować, że odczuwa pewien istotny i nieznany dotychczas brak. Było to uczucie pozorne, bowiem już wkrótce miało się okazać, że dieta ta była wskazana. Kolejnym ewenementem dotąd niespotykanym był telewizor na dwuzłotowe monety. Jeżeli wrzucisz 2 zł, masz okazję pooglądać telewizję przez godzinę, jeżeli 4 zł - 3 godziny, 6 zł - 12 godz., a 8 zł - 21 godzin. Był to stary ponad 10 -letni Elemis zawieszony wysoko na ścianie tak, by z każdego z czerech łóżek można było oglądać telewizję na leżąco. Jeżeli jednak nie wrzuciłeś monet, zamiast telewizji mogłeś pooglądać telewizor. I to wiszące urządzenie wskazywało za pomocą pilota na tego, który ma w danym dniu władzę, prestiż i panowanie nad pozostałymi współlokatorami.

Ewenementem był telewizor na dwuzłotowe monety.

Ulokowawszy się w sali zdany byłem odtąd na głośne dźwięki wydobywające się z zasłużonego Elemisa, które wręcz przeszkadzały myśleć, a co dopiero wypoczywać i przygotowywać się do zabiegu. Jeden z pacjentów, młody, ponad 30-letni mężczyzna miał w pierwszym dniu mojego pobytu nieograniczoną władzę nad pozostałymi. To on wybierał skalę głosu, to on zmieniał kanały, to on nie ściszał na reklamach, i to on decydował o dniu i nocy, o komforcie i jego braku. Trudno sobie wyobrazić jak taka mała i niepozorna rzecz jak pilot telewizora może uprzykrzyć życie pozostałym skazanym na odsiadkę w polskiej służbie zdrowia. Trudno uwierzyć, że tak mała rzecz może być źródłem tortur i kontroli. A w ręku niepowołanego i nieodpowiedzialnego fanatyka telewizji stawała się nie tylko niebezpieczna, ale wręcz destrukcyjna. Z każdą bowiem minutą w zastraszającym tempie malała mi ilość szarych komórek. Przed oczami migały mi obrazy, do uszu dostawały się wypowiedzi, do umysłu przechodziły sugestie, a do świadomości moje beznadziejne położenie. Pozostało tylko oczekiwać upływającego czasu aż do końca, po czym rzucić się czym prędzej do automatu i wrzucić dwuzłotówki, by choć na chwilę kupić sobie chociaż chwilę niczym nie zakłócanej ... ciszy. Czas płynął, a dotychczasowe telewizyjne status quo miało ulec przemianie. Grzegorzowi Dziwacznemu pozostawało się dziwić nad tym, jak w dzisiejszych czasach ludziom trudno się obejść bez telewizora.

Tak mała rzecz może być źródłem tortur.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz