Lawina młodości pozwoliła mi dostroić fale i odbierać rzeczywistość dotąd dla mnie niedostępną. Pozwoliła widzieć świat szpitalnie. Szpitalnie, ten jeden przysłówek okazał się kluczem do egzemplifikacji mających nastąpić chwil całkiem przyjemnych, i wbrew oczekiwaniom, niezapomnianych i szczęśliwych. Młode zaczątki pielęgniarek z uprzejmą delikatnością i właściwą sobie nieutemperowaną wrażliwością wykonały podstawowe zabiegi medyczne wielce radosne, że miały ku temu okazję. Pozwoliłem im bowiem dokonać pierwszego kroku na drodze ingerencji w mój zamknięty układ cielesny i pobrać dwie próbki krwi, które miały trafić wprost do laboratoryjnej analizy. Jakież to proste wkłucie potrafi przysporzyć kłopotów, jakich nieprzyjemnych doznań, jak działa przywołując falę słabości domagającej się od dawcy pełnego szacunku objawionego przez zemdlenie, jak potrafi dorosłego mężczyznę ośmieszyć i odkryć prawdziwą istotę chłopca, który dotychczas potrafił się dobrze maskować. Jednak wszystko to było obce Dziwacznemu, zdradzając pewne niepokojące uczucie odczuwanej przyjemności skwitowanej satysfakcją.Młode zaczątki pielęgniarek wykonywały podstawowe zabiegi medyczne.
Grzegorz Dziwaczny odczuwał pewną niepohamowaną przyjemność z przeprowadzonych zabiegów pielęgniarskich. Czuł, jak wielka igła nasadzona na jeszcze większej strzykawce szuka granicy żyły, by odnalawszy swe upragnione ciemnoczerwone źródło, zatopić w nim swój ryjek i ciągnąć nieprzebrane korzyści sycąc się zdobytym łupem. Dziwaczny siedział w pokoju zabiegowym otoczony półtuzinem białych fartuszków i fartuchów, głowę odwróciwszy od czynności ingerujących w niego czerpał i określał doznawane odczucia. Najpierw poczuł jak igła delikatnie przebija się przez ściankę żyły, później jak nadwyręża się cała strzykawka i pompując pobiera krew napełniając całą przeznaczoną ku temu przestrzeń. Organizm jego zareagował wydając lekkie krople potu na dłoni należącej do obsługiwanej ręki, która nieznacznie podrygiwała trzęsąc się od doznawanego uszczerbku. Odwróciwszy głowę spoglądał na kręcąco-siedzące dziewczęta, nie zdejmując myśli z analizy zdarzenia. Ból przyszedł w momencie, gdy studentka wymieniała strzykawkę na nową, która również zdążała nasycić swe pragnienia. Był to jednak ból niewielki, a krył za sobą świadectwo wykonywanego zabiegu, pewnego zainteresowania, choćby medycznego, pacjentem, co pozwoliło Dziwacznemu poczuć i uzewnętrznić nieskrywaną satysfakcję. Po uzupełnieniu drugiego zbiornika walcowatej przestrzeni strzykawka uciekła z miejsca zbrodni, zostawiając ślad w postaci małej, czerwonej kropki, z której sączyła się delikatnie cienka strużka krwi. W ten sposób zakończył się pierwszy zabieg pielęgniarski, który równie dużo dał samemu podmiotowi mu poddanemu, jak i podmiotowi go wykonującemu, a ustalić komu więcej było niezmiernie trudno, jeśli wręcz niemożliwe.
Spoglądał na kręcąco-siedzące dziewczęta, nie zdejmując myśli z analizy zdarzenia.
Następnym zabiegiem była konieczność poddania się badaniu EKG, które przebiegało w podobnie przyjemnej atmosferze. Skierowany przez pielęgniarkę oddziałową w gąszcz labiryntów szpitalnych, udałem się przemierzając co najmniej siedem poziomów kondygnacji w dół windą równie starą, co trzęsącą, czy trzęsącą się tak, jak starą. Wysiadłem na poziomie -1 i pokonując kolejne dziesiątki metrów i kilka zakrętów znalazłem się w wyremontowanej podziemnej części szpitala, która zapewne próbowała chować się tu przez jej zazdrosnymi zaniedbywanymi koleżankami przez dyrekcję szpitala. Przeszedłem przez drzwi, by znaleźć się w holu z rzędem krzeseł obsadzonych ... studentkami pielęgniarstwa. Poczekawszy kilka minut zostałem przywołany do sali zabiegowej, w której wykwalifikowana pracownica ukazywała żądnym wiedzy dziewczętom meandry wykonywania zabiegu EKG. Ułożyłem się wygodnie na kozetce, a kobieta wykonując każdy ruch podkreślany wyjaśnieniem najpierw wysmarowała mnie zimnym żelem, później podłączyła do elektrokardiografu i oczekiwała na diagnostyczny wydruk, który miał być następnie poddany interpretacji. Uczennice, niczym podczas ważnego wykładu, uważnie skupione nasłuchiwały wiedzy płynącej z aparatu mowy wykładowczyni i przyglądawszy się kodowały ukazywany przebieg czynności w pamięci bądź - co czyniła jedna z nich - na drobnych karteczkach brulionu. Oczywiście zabieg był bezbolesny, a Dziwaczny wielce zaszczycony, że mógł się przyczynić nauce, a jeśli nie jej rozwojowi, to przynajmniej przekazywaniu jej owoców następnym pokoleniom badaczek. Powróciwszy na Odział Chirurgii Ogólnej Grzegorz Dziwaczny szykował się na spotkanie z przeznaczeniem, na spotkanie z przedstawicielami wielce szanowanej profesji lekarskiej, na której czele znajdował się Szanowny Pan Ordynator. Ordynator znany był z tego, że był szanownym panem, którego związek z tymi określeniami za każdym razem naznaczały dumnie stawiane kroki, których odgłos rozciągał się po całym korytarzu naszego piętra, krok za krokiem, krok za krokiem, krok za ... krokiem i ... krokiem, który to krok zostanie bliżej postawiony w następnym odcinku.
Dziwaczny szykował się na spotkanie z przeznaczeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz